Nie ukrywam, że ta sytuacja wywołała taki niepokój, zarówno na warsztacie, jak i w mojej pracy, że nie wiem, czy można to ostatecznie rozpatrywać w kategorii „plusów”, bo jednak mocno utrudniało nam to pracę. Na przykład, kiedy koledzy na warsztacie składali już rozdzielnice i byli na finiszu, okazywało się, że jeszcze nie doszedł jakiś element i trzeba było przerywać tę pracę, zająć się inną, zacząć następną, a gdy brakujące elementy wreszcie dojeżdżały, rzucać wszystko inne i dokańczać.
Panował więc lekki chaos, ale było to zupełnie od nas niezależne. Zdarzało się także coś, co wcześniej było nie do pomyślenia, bo na życzenie klienta wysyłaliśmy nie do końca kompletny, choć oczywiście sprawny sprzęt, a potem w pierwszym możliwym momencie koledzy kompletowali brakujący element.